Wczoraj miałam strasznie ciężki dzień. Oczywiście jak dla ciężarnej - od rana miałam zawał obowiązków, po południu ledwo dałam radę się dobudzić na spotkanie z położną i kiedy w końcu wróciłam do domu o 22 byłam ledwo żywa a jeszcze gotowałam jajka na jakieś głupie pisanki bez których mój mąż mówił, że świąt nie będzie.
W końcu 22:30 - cztery pisanki zrobione, jedno jajko pękło i całkiem się wylało do garnka więc trochę roboty mniej. Idę do salonu, rozwalam się na narożniku i leżę. Leżę tak kilka minut i nagle podchodzi do mnie mąż z poduszką i podkłada mi ją pod stopy.
Boże jak mi się miło zrobiło! Że o mnie pomyślał, że mam spuchnięte nogi, że jestem tak styrana, że ledwo żyję i mu dziękuję za to - a okazało się, że zrobił to dlatego, że bał się, że brudnymi stopami pobrudzę nasz jasny narożnik...
...
pacjentka 10:58, 23 kwietnia 2014
oj ci faceci ;)) hehe,uśmiałam się czytając końcówkę :D
Odpowiedz
Cariewna 9:28, 25 kwietnia 2014
;)
Odpowiedz
Marta 18:51, 23 kwietnia 2014
Mężczyźni. ;)
Odpowiedz
Cariewna 9:28, 25 kwietnia 2014
;p
Odpowiedz
Marta 18:36, 24 kwietnia 2014
Carii to Ty mi mówiłaś, że twój mąż pisał prace na temat Obrony Unii Europejskiej?
Odpowiedz
Cariewna 9:23, 25 kwietnia 2014
U Ciebie odpiszę.
Odpowiedz