Zawsze sądziłam, że zima to najlepsza pora roku na bycie w ciąży - bo nie widać brzucha, bo ma się swetry, płaszcze, kurtki itp. I nic mnie tak teraz nie wkurza jak fakt, że właśnie tego nie widać. Nikt nie przepuści kobiety w ciąży w tych kurtkach w kolejce w aptece, w sklepie, nikt nie ustąpi miejsca w autobusie, a ostatnio jak wylądowałam na pogotowiu (o tym za chwilę) i w końcu ściągnęłam kurtkę to myślałam, że jakaś stara wredna baba zje mnie wzrokiem, że jestem w ciąży i wręcz obsesyjnie patrzyła czy aby obrączkę mam na palcu. Strach myśleć co by było gdybym nie miała! A czasem zdarza mi się nie nosić. Choćby jak chodzę na basen - to nie biorę, bo jest trochę luźna i mogłabym ją zgubić w basenie.
Ale do rzeczy - dlaczego wylądowałam na pogotowiu?
Też przez zimę!
Miałam do załatwienia kilka rzeczy na mieście - zasrany Urząd Skarbowy do którego i tak muszę wrócić, bo uważali, że PIT-y mam źle uzupełnione, a w biurze rachunkowym mówią mi, że na pewno jest dobrze i żebym poszła jeszcze raz. Dodatkowo też akurat 20 stycznia kończyło mi się tymczasowe zameldowanie na terenie Warszawy a na Szkołę Rodzenia udało nam się wcisnąć od 21 stycznia i żeby taki kurs był bezpłatny - meldunek warszawski był koniecznością. Do tego też na zajęcia potrzebowałam dresów. Na co dzień chodzę w dresach męża, ale bez przesady... Nie muszę tam wyglądać jak prawdziwy wieloryb, więc chciałam kupić coś normalnego. Wszystko to musiałam załatwić w poniedziałek - a ślisko było jak cholera.
Bałam się wyjść na piechotę, a że mąż rano skończył pracę to poprosiłam go, żeby mnie podwiózł. Nie mam pojęcia dlaczego uważałam, że podróżowanie w zimie autem osobowym jest bezpieczniejsze... W każdym razie US i meldunek załatwiłam, wstąpiliśmy do kfc i wracając do domu wyjeżdżaliśmy z drogi podporządkowanej i o ile my się zatrzymaliśmy przed główną ulicą to Pani-W-18-Centymetrowych-Szpilkach za nami już nie i wjechała nam w dupę.
W zasadzie ja wiem, że mogło się skończyć dużo gorzej. Mogła nas walnąć mocniej i pchnęłaby nas na ruchliwą ulicę. Jeśli chodzi o samochód to było nam wszystko jedno - bo i tak jest rozbity odkąd mój mąż w listopadzie miał stłuczkę z dwoma radiowozami - z przodu i z tyłu - nie mniej trochę samochodem szarpnęło, miałam zapięte pasy i postanowiłam, że musimy jechać na pogotowie. Wypisywali jeszcze na parkingu jakieś głupie zeznania - szlag mnie trafiał, że tak długo to trwało a ja nie wiedziałam co się dzieje z moim dzieckiem. Najpierw kilka minut się nie ruszał (a na prawdę rzadko ma takie przerwy w swoim rozrabianiu w brzuchu) a potem jak już zaczął się ruszać to zaczęłam chodzić w kółko - żeby go uspokoić. Skoro ja się wystraszyłam - to on na pewno też. Po spisaniu każdy swojej wersji wypadku Głupia-Pipa-W-Szpilkach pojechała a my musieliśmy zwiedzić najpierw ze dwa szpitale, gdzie nie było żadnego ginekologa, aż w końcu w Klinice Ginekologii przyjęto mnie bez problemu. Zrobiono mi tam dwa USG (waginalne i przez powłoki brzuszne) i okazało się, że tylko najadłam się strachu, bo z dzieckiem, macicą, szyjką macicy i co tam jeszcze jest - jest wszystko w porządku. Nie mniej gdyby coś się działo złego kazali mi wrócić.
Dzięki Bogu nic złego się nie działo.
Uraz został mi straszny i teraz dopóki nie zamówię adapterów do pasów bezpieczeństwa - chyba do samochodu nie wsiądę. Chodzić po lodzie też się boję, ale tu zawsze można się jeszcze ratować - machać rękami i w ogóle.
Podsumowując: Wcale nie jest fajnie być w ciąży w zimie.
I dodatkowo ciekawostka: Bez względu na to jak przed ciążą myślałyśmy, że będziemy wstydzić się brzuszka ciążowego - zwykle w II trymestrze ciąży kobiety bardzo lubią pokazywać, że są w ciąży i chcą, żeby całe społeczeństwo o tym wiedziało. To podobno sprawka hormonów ;)
Do tej pory sądziłam, że dziewczyny, które mówią, czy piszą o mało przyjemnych kopniakach w pęcherz coś zmyślają. Dotychczas wszystkie kopniaki mojego synka były usytuowane w okolicach mojego pępka albo zaraz pod nim. I tak było aż do wczoraj. Razem z mężem robiliśmy obiad, aż poczułam, że dziecko się wierzga i czuję się bardzo dziwnie a na pewno mało komfortowo. Gdybym miała pełny pęcherz może nawet pociekłoby trochę moczu. Ponadto dostałam też parę razy w okolicę szyjki macicy.
Na szczęście mam na to sposób. Od razu kładę się na boku i jak nie pomaga to przekręcam się na drugi bok i tak, aż do skutku, aż dziecko ułoży się jakoś inaczej i da mi spokój.
Wczoraj nawet mąż zaproponował, że pomoże mi stanąć na głowie :P Wtedy już zgodnie z siłą grawitacji na pewno mała paskuda obróciłaby się i zostawiła mój pęcherz i szyjkę macicy w spokoju.
Z tego co wyczytałam w jednym z dwóch poradników dla ciężarnych, które kupiłam kilka dni po szczęśliwej nowinie - w ok. 22 tygodniu ciąży można mieć wrażenie, że dziecko jest bardzo nisko, a nawet, że może nam wypaść!. A od siebie mogę dodać, że skoro już będzie tak nisko - to nie tylko będzie tam sobie słodko spać i ssać piąstkę, ale też - kopać.