11 tydzień ciąży a brzuszka ani widu ani słychu. Zaczyna mnie to drażnić. Miewam chwile kiedy zastanawiam się, czy aby na pewno jestem w ciąży i jeśli tak to czy na pewno wszystko przebiega w porządku. Oczywiście ja wciąż czuję się fatalnie zarówno fizycznie jak i psychicznie - nie mniej brak widocznego potwierdzenia ciąży (brzuszka) doprowadza mnie do dziwnych myśli.
Kilka dni nie wymiotowałam i już myślałam, że to koniec mdłości, ale jednak wczoraj zwymiotowałam cały obiad a i dziś od rana mi się zbiera. Miałam kilka planów na dziś do zrobienia i pewnie nawet połowy nie zrobię. Do standardowych objawów ciąży takich jak mdłości, wymioty i senność doszły teraz zawroty głowy. Są o tyle dokuczliwe, że nie jestem w stanie wziąć porządnego prysznica tylko ledwo się opłuczę i już kręci mi się w głowie i mi słabo. A przydałoby się jakoś wyglądać... Wydepilować się jak człowiek. Mąż wymyślił, żebym goliła nogi w miednicy. I zaraz to wypróbuję - zobaczymy jak to będzie.
Szczerze to nie wyobrażam sobie, żebym za kilka lat miała przez to wszystko przechodzić raz jeszcze... i jeszcze zajmować się małym dzieckiem. Obecnie jestem wielką przeciwniczką drugiego dziecka, ale wciąż mam nadzieję, że w raz z I trymestrem opuszczą mnie te wszystkie negatywne myśli.