Nie mamy wody - ani ciepłej, ani zimnej.
I tak już trzeci dzień.
Dziś na chwilę włączyli - całe 5 minut. Od razu polecieliśmy z mężem pod prysznic. Wydaje mi się, że logiczne jest, żeby w tak niepewnym czasie na ile ta woda się pojawiła - zacząć się myć od głowy. Tak też zrobiliśmy. Co prawda nie zdążylismy się za wiele umyć, ale włoski są już świeże i pachnące.
A dziewczyna obok zostawiła włosy na koniec i wyszła z pod prysznica z mydlinami na głowie.
Na domiar złego miałam dziś rano wizytę u ginekologa. Najpierw chciałam odwołać, ale w końcu poszłam. Powiedziałam pani doktor, że czuję się mocno niekomfortowo z powodu braku mycia i obeszło się bez badania na fotelu. Uff.